Stan flow, w polskiej mowie zwany stanem przepływu czy też uskrzydlenia, to nieomal legenda. To taki stan umysłu, w którym zapominasz o całym świecie, a całkowicie skupiasz się na wykonaniu danego zadania.

Stan flow – co to takiego?

Przeczesałam Internet i znalazłam sporo opisów tego stanu. Przytoczę kilka, które najbardziej do mnie przemawiają:

– stan zlania się z pracą,
– najwyższy poziom motywacji, pochłonięcia przez daną czynność,
– zawężenie koncentracji tylko do zadania, które przed nami stoi.

Co nam daje ten stan? Przede wszystkim – większą efektywność pracy, ale też ogromną frajdę z tego, co robimy. Praca nie stanowi wysiłku.

Mnie już nieraz zdarzyło się doświadczyć stanu flow. Tego wrażenia, że tekst „sam się pisze”, a obrazek „sam się rysuje”. To takie poczucie, że wiem, co mam robić, choć wcale się nad tym nie zastanawiam. Czas przestaje istnieć, a Wszechświat kurczy się do jednej kartki papieru (czy też ekranu laptopa) tuż przede mną. Pełna koncentracja na celu. (Parę razy nawet osiągnęłam stan, w którym zapomniałam o jedzeniu – a w moim przypadku to naprawdę wyjątkowa sytuacja.)

Te dzieła – teksty czy rysunki tworzone w stanie przepływu – powstają najszybciej. I, co ciekawe, są dużo lepsze, niż te „wymęczone”, nad którymi ślęczałam godzinami. Nie, wcale nie są idealne. Ale mają w sobie „to coś”. I nie ulegają przeterminowaniu. Nieraz kiedy patrzę na moje dawne „twory”, to wszystkie wnętrzności usiłują skręcić się ze wstydu. Ale właśnie do efektów stanu przepływu mam nieustannie sentyment.

 

Niczym strzała

Kiedy szukałam odpowiednich słów do opisu tego stanu, przypomniał mi się fragment książki Terry’ego Goodkinda „Pierwsze prawo magii” o strzelaniu z łuku:

„A czy potrafiłaś wyczuć cel? Czy potrafiłaś wyciszyć w sobie wszystkie dźwięki, usłyszeć ciszę i uświadomić sobie, dokąd ma polecieć strzała? (…) Otóż Richard wyczuwa cel stale. Czasem myślę, że trafiłby nawet z zamkniętymi oczami. Kiedy go pytam, jak to robi, to tylko wzrusza ramionami i nie umie tego wyjaśnić. Mówi, że po prostu czuje, w które miejsce ma trafić strzała. (…) Lecz kiedy zaczynam mu opowiadać o sile wiatru, o odległości od celu, że łuk zawilgł nocą i trudno go będzie naciągnąć – to spudłuje. Myślenie tłumi wyczuwanie.”

I to są słowa, które dla mnie idealnie określają stan flow. Masz w głowie cel, który chcesz osiągnąć – i lecisz do niego jak strzała. Nie myślisz o tym, JAK coś robisz.

Czy namawiam Cię do porzucenia ćwiczeń techniki, analizowania teorii? W żadnym wypadku! To nie tak, że stan flow zastąpi warsztat pisarski, umiejętności rysunkowe czy jakiekolwiek inne. Wręcz przeciwnie, to właśnie umiejętności zdobyte w wyniku wielu godzin ćwiczeń pozwalają na luksus niemyślenia o każdym szczególe.

 

Przepis na stan flow

Wyobrażam sobie taki przepis: „Weź pół kilo umiejętności, dwa plasterki koncentracji, dodaj szczyptę frajdy – i gotowe!”. Tylko że nie. Stan flow nie zawsze przychodzi na zawołanie. Ale można popracować nad tym, by mu to umożliwić.

Oczywiście, jest kilka warunków, które spełnić należy, aby zrobić miejsce dla stanu przepływu. O teorii poczytasz na przykład tutaj – ja chcę się skupić na kilku najważniejszych:

 

Równowaga między wyzwaniem a umiejętnościami

Słowem, stojące przed Tobą zadanie nie jest ani za trudne, ani zbyt łatwe. Zadanie przekraczające możliwości przytłacza i utrudnia działanie. Zadanie zbyt łatwe nuży i frustruje. Trzeba znaleźć równowagę pomiędzy tymi skrajnościami.

 

Jasno sformułowany cel

To odwołanie do tego, o czym pisałam wcześniej – wiesz, co chcesz osiągnąć i co masz zrobić. Jeśli masz nikłe pojęcie o tym, co w ogóle jest Twoim zadaniem, to będzie Ci znacznie trudniej. Albo kiedy niejasne są instrukcje, jak należy je wykonać.

 

Niemartwienie się

Stan flow ma to do siebie, że skupiasz się w całości na procesie, a nie na efekcie. Jeśli zaczynasz zamartwiać się „czy to będzie dość dobre?”, to skutecznie utrudni Ci koncentrację. Wybieganie myślą w przód lub wstecz, nie pomagają w koncentracji.

Taa, bo każdy z nas ma taki magiczny przełącznik „Zmartwienia on/off”… Gdyby to było takie proste! Ale ćwiczę się w tym, by nie analizować i nie oceniać, dopóki nie skończę pracy. To wymaga wprawy, ale jest możliwe.

 

Pełna koncentracja

Czy zdarzyło Ci się robić jakieś zadanie na ostatni moment? Albo uczyć się w noc przed egzaminem? Często jest tak, że właśnie wtedy wszelkie rozpraszacze idą w odstawkę, nie ma miejsca na zastanawianie się nad tym, jaki będzie efekt – po prostu się robi. Myślę, że to coś bardzo podobnego do stanu flow. Tylko że stan przepływu wcale nie wymaga ścigającego nas deadline’u dyszącego nam w plecy.

Na pewno pomaga wyłączenie social mediów, wyciszenie telefonu. Muzyka – tu już w zależności od preferencji. Byleby nie odciągała Twojej uwagi. Stworzenie sobie takiego miejsca pracy, które odpowiada Tobie.

 

Stan flow według Ciebie

W poprzednim wpisie namawiałam Cię do życia w zgodzie z sobą. I tym razem napiszę to samo. Mocno wierzę, że każdy z nas przeżywa to trochę inaczej.

Po pierwsze – rodzaj zadania. Stan flow nie jest przypisany tylko i wyłącznie do działalności twórczej. Może pojawić się przy sporcie czy przy jakiejkolwiek innej czynności. Pomyśl, przy jakich zadaniach potrafisz się do tego stopnia zatracić.

Po drugie – cel. W moim przypadku kluczem do stanu flow jest mój talent Empatia. Zauważyłam, że stan flow osiągam najczęściej wtedy, gdy koncentruję się na emocjach. Skupiam się na tym, jakie odczucia ma wywołać tekst czy rysunek – i to mnie prowadzi. Jak to wygląda w Twoim przypadku? (Jeśli chcesz się tym podzielić, zapraszam do komentowania czy napisania do mnie. Jestem bardzo ciekawa, jak to wygląda u innych!).

Jeśli chcesz odkryć stan flow – szukaj tam, gdzie są Twoje talenty. W końcu talent to najbardziej naturalny sposób postępowania. Coś, nad czym się zupełnie nie zastanawiasz, a co nieźle Ci wychodzi. Brzmi jak stan flow, prawda?

Po trzecie – testuj. Eksperymentuj. Sprawdzaj, jak pracuje Ci się najlepiej. Jeśli złote rady innych nie działają – to szukaj swojego sposobu.

Powodzenia!

 

Zobacz również:

→ Mój system produktywności – tak realizuję cele!

→ Grywalizacja – zamień życie w grę

→ Perfekcjonizm – dobry nawyk czy przekleństwo?