Na wstępie ustalmy jedno: bycie miłym to nie oznacza, że bezwzględnie ulegamy innym. Nie oznacza też, że rzucamy się spełniać każdą prośbę, którą do nas skierują.
Bycie miłym nie oznacza też fałszywego przymilania się do każdego, by potem ćwiczyć się we wbijaniu noży w plecy.
Bycie miłym to taka zwykła, ludzka życzliwość.
Dalej: bycie miłym to nie jest też unikanie rzeczowej krytyki i zapewnianie, że wszystko jest ok – kiedy nie jest.
Nie jest to też ostentacyjna uprzejmość, podczas gdy przez mowę ciała przebija jawna niechęć.
Dla mnie bycie miłą to odnoszenie się do każdego jak do wartościowego człowieka.
Dlaczego więc jestem miła dla ludzi?
Bo każdy ma jakieś rany
Każdy ma w sobie tę część, która jest słaba, poraniona, potłuczona czy nieszczęśliwa. Każdy.
I zawsze staram się o tym pamiętać. I za nic nie chciałabym uderzyć właśnie w tę część. Dlatego dwa razy się zastanawiam, zanim powiem coś przykrego czy raniącego.
Być może są osoby, które idą przez życie bez trosk i przemyśleń. Ale nie chcę ryzykował pomyłki.
Bo nie jestem od nikogo lepsza
Mam taką metodę: kiedy zdarza mi się o kimś pomyśleć z lekceważeniem, zawsze szukam jednej rzeczy, w której ten ktoś bije mnie na głowę. I odpowiedź znajduje się w ciągu 5 sekund. Jak nie szybciej.
Pani z księgowości może być drażliwa i się czepiać – za to jej skrupulatność nieraz pomogła wychwycić błędy i pomyłki.
Kolega z pracy może popełniać głupie błędy – za to w kwestii wystąpień publicznych jest o całe kilometry przede mną.
Z założenia uznaję, że każdy jest godny szacunku jako człowiek. Po prostu. Nikt nie dał mi władzy, żebym mogła osądzać czyjąś wartość.
Bo na co mi zbędne konflikty?
Co zyskam, kiedy kogoś urażę? Najczęściej zupełnie niepotrzebny konflikt. Po co? Szkoda mi czasu i nerwów, których zasoby i tak są wystarczająco nadszarpnięte.
Jasne, czasem trzeba postawić na swoim i starcie jest nieuniknione. Ale i wtedy można zachować się z klasą.
Bo bycie niemiłym jest nieprofesjonalne
W życiu prywatnym dobieram sobie znajomych – w pracy i sytuacjach oficjalnych niekoniecznie.
Kiedy jestem w pracy, mam do wykonania konkretne zadanie – i tego się ode mnie oczekuje. Wszelkie podjazdy, atakowanie kogoś czy robienie mu czarnego PR-u są po prostu nieprofesjonalne. Owszem, wiele osób lubię też prywatnie. W przypadku pozostałych poprzestaję na płaszczyźnie zawodowej. A tu nie ma miejsca na osobiste wycieczki.
Bo nie chcę dać się wytrącić z równowagi
Jak nauczyło mnie judo – dać się wytrącić z równowagi to stracić kontrolę nad sytuacją. To działa nie tylko w sporcie. Jeśli dajesz się ponieść emocjom, druga strona może łatwiej zyskać nad Tobą przewagę.
Bo kiedyś mogę czegoś od tej osoby chcieć
Kiedy altruistyczne i rzeczowe argumenty zawiodą, pozostaje czyste wyrachowanie. Karma wraca. Być może kiedyś przyjdzie mi prosić tę osobę o pomoc. A wtedy wolę mieć z nią dobre relacje.
I tak po prostu… lubię być miła.